Wędrujący Wiatr Tam, gdzie miesiąc opłakuje świt... 1. Wędrujący wiatr 2. Tam, gdzie miesiąc opłakuje świt... Tam, gdzie Miesiąc opłakuje Świt wśród śnieżnych zjaw grudnia, oczekując na zwycięstwo nocy nad dniem... Tam wędrowiec przecina Chorsa szlak szukając serca swej matki, którego bicie rozbrzmiewa w gwiaździste noce... Pośród bezkresnego labiryntu sosen i świerków, z dala od świętego ognia, tam, gdzie gwiazdy tańczą dla Miesiąca... Taniec sosnowych cieni, wśród bezkresnej twierdzy snów... O murach z nocnych mgieł, o wieżach z śniących drzew - jej korzenie sięgają coraz głębiej... Jej mury sięgają coraz dalej, ku horyzontom wieczności, jej sercem jest ta ziemia... Wędrowiec podnosi jej garść ku nocnym niebom, zastyga w zadumie przedświtu... Tam, gdzie Miesiąc opłakuje Świt, kruki snują opowieści nocy i wśród drzew hula wiatr wyśpiewując pieśni skargi Tam, gdzie Miesiąc opłakuje Świt, twierdza snów trwa niewzruszenie, otoczona ciszą nocy... Patrząc w niebo ze szczytów zalesionych gór, wędrowiec słucha tej pieśni, jakże wzniosłej i smutnej...! Którą na skrzydłach wiatry niosą od wieków we wszystkie strony świata... Wyciąga starczą dłoń ku bezkresom nieba wspominając jesienne dni, gdy lasy płonęły ogniem... Na niebie łabędzi klucz. Autor: W. & R. 3. ...A nurów krzyk wiatr na skrzydłach nocy niesie Czarna noc przychodzi nagle witana ujadaniem psów... I tylko chłodny wiatr włóczy się śpiewajac pieśni po uśpionych wioskach... I nic już nie zakłóca ciszy, która tka polne mgły z człowieczych snów... I tylko wędrowca niespokojna dusza nie chce ulec kojącej pieśni nocy... Może pisane było mi wędrować bez końca? Słuchać cichej melodii nocy w śpiącym polu... I kierować się zimnym Miesiączka blaskiem błądząc po uśpionych ziemiach? Może pisane było mi wyczekiwać świtu na graniach... I liczyć dusze na czarnym płótnie nieba? Wypatrując jutrzenki, której oblicze łagodne zwiastuje trudy nowego dnia? A nurów krzyk wiatr na skrzydłach nocy niesie, gnając wraz z płanetnikami przez krainy snu, gna orszakiem przez niebiosa ku czerwieniejącym horyzontom świtu... Noc odchodzi nagle, nie żegnana przez nikogo, i choć świat zapełnia się tysiącem głosów, wiatr wciąż gra swą pieśń. Autor: W. 4. Wędrowiec wyciąga starczą dłoń w stronę gwiazd Spędziłem całe me życie na wielkiej wędrówce, aż dotarłem tu, gotowy do wiecznego snu... Umiłowałem te bory wspaniałe, miejsce wieki liczące, gdzie duchy przodków wśród drzew krążą, gdzie błędne ogniki, gdzie pod korzeniami drzew mogiły dawne... Lasy, których płomień istnienia nigdy nie zgaśnie... Słońce krwawe skrywa się za krainę górską, słyszę echo wilczych wołań, baśni z głębi boru, wszystko pomrok spowija, las okrywa cienia całun... Umilkł ostatni ptak, niesie się wiatru szept, w płaszczu tkanym z gęstej mgły, nadszedł ojciec- Borowy... Leśny starzec, borów pan, swą opiekę drzewom dał... Oddechem zimnym powiał mróz, głęboki chłód ścisnął me kości... Wszak to oddech śmierci- cichej, milczącej... Czuć drewna woń, ogniem trawionego... To płomień przeszył leśny mrok, oto nadszedł tułaczki kres... Autor: R. 5. W srebrnej łunie, pośród chłodów nocy